Nowe dowcipy i kawały

Jeżeli zamiast syreny Twój autoalarm będzie wydawał odgłosy dzikiego kobiecego orgazmu, możesz być pewien, że w przypadku kradzieży samochodu znajdą się setki świadków.

Oceń:

Kilkoro przyjaciół wybrało się na polowanie. Nagle jeden z nich pada, jakby był martwy. Bez wahania drugi dzwoni na pogotowie i mówi:
- Mój przyjaciel chyba nie żyje! Co mam robić?!
- Spokojnie. Najpierw trzeba się upewnić, czy pana przyjaciel na pewno nie żyje.
- Umm... Dobrze.
Po chwili ciszy słychać kilka strzałów.
- No dobra, nie żyje. Co dalej?

Oceń:

Moja ciocia wróciła ze spaceru z trójką dzieci bardzo zestresowana. Stresowała się tym, że wychodziła z czwórką.

Oceń:

Przychodzi baba do lekarza ze spuchnięta twarzą.
- Co, pszczoła? - pyta lekarz.
- Uhmmm.
- Użądliła?
- Nie zdążyła. Mąż łopatą zabił.

Oceń:

Jak się żegnają z pacjentami: laryngolog, okulista i ginekolog?
Laryngolog:
- Do usłyszenia.
Okulista:
- Do zobaczenia.
Ginekolog:
- Jeszcze do pani zajrzę...

Oceń:

Ktoś puka do bram raju. Otwiera św. Piotr, a przed nim stoi piłkarz:
- Ktoś ty? - pyta św. Piotr.
- Jestem piłkarzem polskiej reprezentacji.
- Tak? To jak trafiłeś do bramy?!

Oceń:

Dwaj kumple dostali się na studia i wymieniają pierwsze doświadczenia:
- Jaki masz akademik?
- Człowieku, full wypas: pisuar, wanna, bidet, pralka, zmywarka... i to wszystko w jednej umywalce!

Oceń:

Przychodzi gość do burdelu, rzuca garść pieniędzy i pyta:
- Co mogę za to dostać?
- No, za tyle, to tylko kurę.
- Dobra - mówi i bierze tę kurę.
Na drugi dzień przychodzi i ma jeszcze mniej pieniędzy:
- Za to, to możesz tylko popatrzeć.
Podszedł więc do miejsca, gdzie inny gość też podglądał. Zagląda przez dziurkę i widzi jak gościu wali dmuchaną lalkę. Wybuchnął więc śmiechem.
Na to gość z boku:
- Trzeba było przyjść wczoraj. Był tu taki, co kurę dymał.

Oceń:

W gimnazjum:
- Pani profesor, jak się pisze słowo "ciąża"?
- Ewa, już mówiłam, że dziś piszemy o Mickiewiczu, nie o wakacjach.

Oceń:

Mąż, zawodowy kat, zwraca się do żony:
- Nie mam dziś dla ciebie czasu, kochanie, bo w pracy mam urwanie głowy.

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (146)

Sortuj dowcipy

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

- Co mówi Ukrainka, kiedy chce użądlić ją pszczoła?
- Nie, pani Maju.

Zobacz cały dowcip

Polska 2021. Pandemia zelżała i ludzie swobodnie wychodzą na ulice. Janusz w maseczce idzie do Żabki.
Po drodze napotyka pierwszego od dawna człowieka z gazetami co idzie i krzyczy "sensacja! Sensacja! W naszym mieście już 50 ofiar!" Janusz dziwi się, czyżby już nawrót wirusa?
Podchodzi i kupuje gazetę. Postanawia przeczytać w domu. Odchodząc słyszy za plecami "sensacja! Sensacja! W naszym mieście już 51 ofiar!"

Zobacz cały dowcip

Zdenerwowana matka pisze do nauczycielki:
- "Bardzo prosimy już nigdy więcej nie bić Jasia! Bo to słabe, dobre, biedne dziecko. My sami nigdy go nie bijemy. Chyba, że w obronie własnej..."

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Jaś, pyta się ojca.
- Tatusiu, jak powstali ludzie?
- Zostali stworzeni przez Boga.
- A mamusia mówiła że ewoluowali od małp.
- Mamusia mówiła o swojej stronie rodziny.

Zobacz cały dowcip

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

Rosjanin przyjeżdża do gułagu. Strażnik przyjmuje go i pyta:
- Według papierów dostałeś 50 lat, za co?
- Strażniku, powiedziałem, że Stalin jest kretynem.
- I za to dostałeś 50 lat?
No tak, 10 za obrazę Kremla, 10 za obrazę matki ojczyzny, 15 za obrazę Stalina i 15 za rozpowszechnianie tajemnicy państwowej.

Zobacz cały dowcip