Lekarze. Dowcipy o lekarzach - Popularne

Dlaczego kardiochirurg jest zawsze sympatyczny? Bo ma serce na dłoni.

Oceń:

Do lekarza zgłasza się starsze małżeństwo. Mąż wchodzi do gabinetu jako pierwszy.
- Jak się pan czuje? - pyta lekarz.
- Doskonale - odpowiada mężczyzna. - A wie pan co, panie doktorze? Jak wczoraj wstałem w nocy, żeby się wysiusiać, światło samo się zapaliło w toalecie, a gdy wychodziłem, samo zgasło.
Lekarz zostawia go na chwilę, by porozmawiać z siedzącą w poczekalni żoną.
- Sądzę, że z pani mężem nie jest dobrze. Powiedział mi, że w nocy wstał do toalety i że światło samo się zapaliło, gdy wszedł, i samo zgasło, gdy wyszedł.
- O nie! Niech pan nie mówi, że znowu nasikał do lodówki!

W pewnej urazówce pracował bardzo dobry lekarz. Jego pasją były puzzle. Ponieważ znakomicie radził sobie ze składaniem ofiar wypadków, na jego stół trafiali przede wszystkim motocykliści. I motocyklistki. Jak ktoś był bardzo rozkwaszony, to pod maseczką lekarza pojawiał się niemal widoczny uśmiech i słychać było wypowiedziane półgłosem ''O, zestaw z tysiąca elementów!''
Pewnego razu przywieźli cud-motocyklistkę, ale połamaną niemożebnie. Zanim zaczął ją składać, powiedział:
- Nie piśniesz, to ożenię się z tobą.
Nie pisnęła. Ożenił się.
Teraz, kiedy mu mówią, że ma piękną żonę, odpowiada:
- Naprawdę się podoba? Sam składałem!

Do gabinetu lekarza wchodzi facet z nożem w brzuchu.
Lekarz:
- Przyjmuję tylko do piętnastej!
- To co ja mam zrobić?
Lekarz wyjmuje facetowi nóż z brzucha i wkłada mu go w oko.
- Okulista do siedemnastej!

Przychodzi facet do lekarza i mówi:
- Proszę pana, mam problem...
- Słucham pana
- Ale czy nie będzie się pan śmiał?
- Nie
- Spuchło mi jądro
- Proszę pokazać
- Ale czy na pewno nie będzie się pan śmiał? - dopytuje się
- Na pewno
Facet wyciąga jądro wielkości piłki. Lekarz zwija się ze śmiechu.
- No widzi pan!!! W takim wypadku nie pokażę panu tego spuchniętego!!!

Oceń:

Facet pyta się swojego kolegę o dobrego stomatologa. Tamten mu odpowiada:
- Znam świetnego, ale on jest Anglikiem.
- Spoko, spoko, poradzę sobie.
Przychodzi więc na wizytę do tego dentysty, siada na fotelu i pokazując lekarzowi ząb mówi:
- Tu!
Dentysta wyrwał mu dwa zęby. Na drugi dzień znów spotykają się obaj faceci i pierwszy mówi:
- Kurcze, jakiś głupi ten dentysta. Ja mu pokazuję bolący ząb, mówię tu, a on wyrywa mi dwa zęby.
- Aleś ty głupi "Two" po angielsku znaczy dwa.
- Aaa, trzeba było tak od razu mówić. Następnym razem coś wymyślę.
Przychodzi więc na kolejną wizytę do dentysty, siada na fotelu, wskazuje ząb i mówi:
- Ten!

Oceń:

Rozmowa w pokoju lekarskim:
- Mam dziwny przypadek! Pacjent powinien już dawno zejść, a tymczasem zdrowieje!
- Hm. Jak się pacjent uprze, to i medycyna jest bezsilna!

Oceń:

Przychodzi gruba baba do lekarza. Lekarz pyta:
- Bierze pani te tabletki na odchudzanie?
- Tak, biorę.
- A ile?
- Ile, ile... Aż się najem!!

Amerykanin uprawiał seks z przyjezdną Rosjanką i złapał dziwną chorobę weneryczną. Penis przy samej mosznie stał się zielony. Facet poszedł do lekarza, ale ten stwierdził, że nie zna takiej choroby i prawdopodobnie penisa trzeba będzie amputować.
Pacjent poszedł do innego lekarza po poradę, ale ten również stwierdził, że nigdy czegoś takiego nie widział i chyba trzeba będzie amputować członka.
Głęboko zestresowany gościu poszedł do jeszcze jednego lekarza, tym razem emigranta z Rosji, myśląc, że być może ten będzie zaznajomiony z chorobą i znajdzie ratunek dla jego penisa. W rzeczy samej, doktor stwierdził:
- Znam tę chorobę! Wy Amerykanie zaraz byście wszystko cięli! Nie rób z tym nic. Za dwa tygodnie penis sam odpadnie.

Oceń:

W poczekalni siedziała kobieta z dzieckiem na ręku i czekała na doktora. Gdy ten wreszcie przyszedł, zbadał dziecko, zważył je i stwierdził, że bobas waży znacznie poniżej normy.
- Dziecko jest karmione piersią czy z butelki? - spytał lekarz.
- Piersią - odpowiedziała kobieta.
- W takim razie proszę się rozebrać od pasa w górę.
Kobieta rozebrała się i doktor zaczął uciskać jej piersi. Przez chwile je ugniatał, masował kolistymi ruchami dłoni, kilka razy uszczypnął sutki. Gdy skończył szczegółowe badanie, kazał kobiecie się ubrać i powiedział:
- Nic dziwnego, że dziecko ma niedowagę. Pani nie ma mleka!
- Wiem - odpowiedziała - jestem jego babcia, ale cieszę się, że przyszłam.

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (165)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Kiosk w Warszawie w czasach PRL, koleś kupuje los na loterię i zaczepia go drugi:
- Jakby Pan wygrał 1000 to gdzie by pan pojechał?
- Do ZSRS.
- A jakby a pan wygrał 10000 to gdzie by Pan pojechał?
- Do ZSRS.
- a jakby pan wygrał 1000000 to gdzie by Pan pojechał?
- Do ZSRS.
- Nie zna pan innych krajów?
- Znam, ale Pana nie znam.

Zobacz cały dowcip

Pacjent w polskim szpitalu NFZ. Po operacji, diecie i kroplówce. Wchodzi pielęgniarka i pyta:
- Podać panu kaczkę?
- O tak, kochaniutka i frytki, frytki...

Zobacz cały dowcip

Do sklepu optycznego wchodzi facet i zauważa na jednej z półek okulary za 2000 zł.
- Czyście pogłupieli? Co to za okulary, skoro aż tyle kosztują?
- To najnowszy wynalazek. Każdy kto je nosi widzi innych jakby nie mieli na sobie ubrania.
- Niemożliwe! Chciałbym je przymierzyć.
Ekspedientka podaje okulary, facet zakłada je na nos i rzeczywiście, ekspedientka stojąca przed nim jest naga! Zdejmuje okulary - ubrana, zakłada - naga!
- Biorę je!
Wchodzi facet w swoich okularach do domu, patrzy: żona goła, sąsiad goły. Zdejmuje okulary - żona goła, sąsiad goły.
- No nie! Jeszcze nie zdążyłem dojść do domu, a już się zepsuły...

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

- Trudno mi zdiagnozować konkretną przyczynę dolegliwości, ale myślę, że to wina nadużywania alkoholu.
- Dobrze Panie doktorze, przyjdę gdy będzie Pan trzeźwy.

Zobacz cały dowcip

Żona dzwoni do męża:
- Gdzie jesteś?
- W pracy.
- Tak, przecież słyszę w tle te pijackie rozmowy.
- Kiedy ty kur*a zrozumiesz, że jestem barmanem?!

Zobacz cały dowcip