Polityczne. Dowcipy o politykach - Popularne

Premier przechadza się po Warszawie wraz ze swoją żoną. Oglądając wystawy sklepowe mówi do żony:
- Popatrz! Spodnie 50zł, koszulka 40zł, futro 150zł. Nie wiem o co ludziom chodzi, że jest tak źle, jest dość tanio. Wszyscy mówią, że nikogo na nic nie stać.
Żona popatrzyła na męża z ogromną czułością, jak tylko kobieta potrafi i mówi:
- Kochanie. To jest pralnia.

Oceń:

Dzwoni telefon.
- Pralnia? - pyta głos w słuchawce.
- Nie, pomyłka. - odpowiada odbierający.
Dzwoni po raz drugi.
- Pralnia?
- Nie, pomyłka.
Dzwoni po raz trzeci.
- Pralnia?
- Sralnia, ku*wa. Ministerstwo Kultury.

Oceń:

Lewacy obiecali zlikwidować ubóstwo.
Prawicowcy obiecali zlikwidować biurokrację.
Odyn obiecał zlikwidować lodowych gigantów.
Widzisz jakichś lodowych gigantów?
Głosuj na Odyna!

Oceń:

Po hibernacji 10-letniej, budzi się: Bush i Putin. Putin patrzy w gazetę i zaczyna się śmieć i mówić:
- USA przeszło na komunizm.
Bush też bierze gazetę i zaczyna się śmiać i mówi:
- Zamieszki na granicy Polsko-Chińskiej.

Oceń:

Jakie są trzy drogi do socjalizmu?
- Droga Lenina, droga wędlina i droga benzyna.

Oceń:

Wybory: jedyna rzecz 18+, która może być pokazywana w TV 24h/dobę.

Oceń:

Amerykańscy naukowcy wykopali w Egipcie mumię nieznanego faraona. Badali ją przez dłuższy czas i nie mogli ustalić, o którego władcę chodzi. Poprosili o pomoc Brytyjczyków - niestety nie byli w stanie rozszyfrować zagadki. Francuzi również. W końcu poprosili o pomoc Rosjan. Ze Związku Radzieckiego przyjechała delegacja i kilku smutnych panów weszło do piramidy. Wyszli pół godziny później.
- To Ramzes IX!
- Skąd wiecie ?
- Sam się przyznał!

Oceń:

Polski minister udał się w oficjalną podróż do Francji. Jednym z punktów wizyty była kolacja u francuskiego odpowiednika. Widząc jego wspaniałą willę, z obrazami wielkich mistrzów na ścianach, pyta się, jak on zapewnia sobie taki poziom życia ze skromnej pensji urzędnika republiki.
Francuz zaprasza go do okna:
- Widzi pan tę autostradę?
- Tak.
- Ona kosztowała 20 miliardów franków, firma wypisała fakturę na 25, a różnicę przekazała mi. Dwa lata później minister francuski udaje się do Polski i odwiedza swojego polskiego odpowiednika. Kiedy podjeżdża pod domostwo ministra, jego oczom ukazuje się najpiękniejszy pałac jaki widział w życiu. Pyta od razu:
- Nie rozumiem, dwa lata temu stwierdził pan, że prowadzę książęce życie, ale w porównaniu do pana... Polski minister podchodzi do okna:
- Widzi pan tam autostradę?
- Nie.
- No właśnie.

Oceń:

Rozmawia dwóch kolegów:
- Dopadła mnie polska mutacja koronowirusa.
- Ciężko było?
- Bardzo! Straciłem węch, smak, pieniądze i firmę.

Oceń:

Umiera Kaczorescu. Trafia do piekła - akurat w momencie, kiedy diabeł zebrał przywódców i ogłasza:
- Słuchajcie, przyszły nowe wytyczne. Teraz ma być tak: kto mi podpowie jakiś sposób na gnojenie społeczeństwa, którego nie znam, ten jednak trafi do nieba.
Wstaje Saddam Husejn i mówi:
- Trucie własnych obywateli bronią chemiczną.
- No fajnie, fajnie Saddam, ale to znam. Opary siarki, sam rozumiesz.
Wstaje Stalin i mówi:
- Zamykać ludzi w łagrach, nie dostarczać jedzenia, niech sami siebie zżerają.
- No fajnie, fajnie, Józek, ale to znam, to jest w twojej kartotece, między innymi za to tu trafiłeś. Sorry, musicie się bardziej postarać, bądźcie kreatywni!
Podchodzi Kaczorescu i pyta:
- A mogę na ucho?
- No dobra, możesz.
Kaczorescu podszedł, coś szepcze i szepcze dłuższą chwilę: - Tszszszszp szszszszsz, i jeszcze szszszzszszsz, a rudego szszszszszszszaszszaszaszszszsz, mlask, Adriana szszszszszszsz...
Diabłu coraz bardziej opada szczęka, oczy wybałuszone, w końcu mówi:
- Jarek, ty bój się Boga!

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (169)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Przychodzi facet do psychologa:
- Panie doktorze, jestem zdołowany. Życie jest okrutne i bez sensu, czuję się sam i zagubiony na tym podłym świecie.
Lekarz z uśmiechem na to odpowiada:
- Lekarstwo na to jest proste. Niedawno do miasta zawitał klaun Pagliacci. Obejrzy pan jego występ. Zapewniam, że poprawi panu humor.
Na to facet zalewa się łzami.
- Panie doktorze, to ja jestem Pagliacci!

Zobacz cały dowcip

Z pamiętnika amerykańskiego żołnierza:
"Dzień pierwszy: Popiłem trochę z Polakami.
Dzień drugi: Chyba koniec ze mną. Umieram.
Dzień trzeci: Polacy znowu wyciągnęli mnie na wódkę.
Dzień czwarty: Szkoda, że przedwczoraj nie umarłem."

Zobacz cały dowcip

Policjant do Jasia:
- Jasiu gdzie mieszkasz?
- Z moimi rodzicami.
- A gdzie mieszkają twoi rodzice?
- W naszym domu.
- A gdzie leży wasz dom?
- Obok domu naszych sąsiadów.
- A gdzie jest dom waszych sąsiadów?
- Nie uwierzy mi pan.
- Uwierzę. Powiedz...
- Obok naszego.

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

*Kobieta dzwoni do mechanika*
- Dzień dobry. Chciałam się umówić na przegląd auta.
- Dobrze, ale jaki to samochód?
- Mój.
- A marka?
- A Marek ma swoje.

Zobacz cały dowcip

- Trudno mi zdiagnozować konkretną przyczynę dolegliwości, ale myślę, że to wina nadużywania alkoholu.
- Dobrze Panie doktorze, przyjdę gdy będzie Pan trzeźwy.

Zobacz cały dowcip